Blogasek był ostatnio deczko zaniedbany, ale wróciłam by nakarmić go nowymi postkami. Zebrało mi się trochę czaszuń i garstka piesków, głównie moich ulubionych meksykańskich bezwłosych Xoloitzcuintli. Było jeszcze trochę hien, ale to już ekipa na następną kynologiczną imprezę.
Czachy podpisane, ale z czytelnością chyba kiepsko, więc, od górnej lewej:
kot domowy, świnka, kot azjatycki
aligator, szczur, owca
bulldog angielski, lewek, chihuahua;
A poniżej: wilczek, chihuahua, xolo, xolo, xolo (małe) i xolo (małe);
Boże, super czaszunie mam słabość do takich, a nie potrafię : o a może kwestia tego że nigdy nie próbowała/nie ćwiczyłam więc nie dziwne, że nie umiem. Niemniej podziwiam.
OdpowiedzUsuńNi i me serce ukradł chihuahua! Jaki słodki, no nie mogę xD
Czaszunie są moim zdaniem bardzo wdzięcznym tematem do rysowania, można się też przy nich czegoś nauczyć, także polecam spróbowanie :) zwłaszcza, że Internet pełen jest najróżniejszych refów.
OdpowiedzUsuńnie owca tylko owiec :/
OdpowiedzUsuń... i świniak!
OdpowiedzUsuń